Wyniki wyszukiwania dla:

Koronawirus – niewidoczny reżyser KG28

Kapituła Generalna w cieniu koronawirusa

Trzydniowe rekolekcje przed oficjalnym rozpoczęciem Kapituły okazały się dobrym czasem. Konferencje i homilie głosili współbracia z Włoch, Irlandii i Hiszpanii. Mówili o Panu Jezusie, modlitwie i darach Ducha Świętego. Okazuje się – wbrew przepowiedniom czarnowidzów, wieszczącym upadek Kościoła na Zachodzie – że księża wciąż wierzą tam w Boga.

W międzyczasie dobiegają do nas doniesienia o koronawirusie we Włoszech. W okolicach Mediolanu zanotowano pierwsze przypadki śmiertelne.

Na Kapitule rozpoczynają się oficjalne obrady. Na obradach, jak to na obradach, raz jest interesująco, raz nudnawo. Przemawiają zaproszeni goście, następuje podział na komisje robocze, dyskutujemy nad regulaminem Kapituły. Znacznie ciekawsze są kuluary. Przerwa na kawę lub posiłek to czas na rozmowę z egzotycznymi współbraćmi. Salezjanin rodem ze Szwajcarii, pracujący incognito w Chinach, zdradza, że nie może się pojawić na żadnym zdjęciu z Kapituły, ponieważ po powrocie do Chin miałby problemy. Z tego też powodu występuje tu pod zmienionym nazwiskiem. Współbrat z Republiki Środkowoafrykańskiej mówi, że po zmroku nie wychodzi nigdzie z domu, bo prawdopodobnie nie wróciłby żywy. Hindus pracujący w Sudanie Południowym opowiada o niewyobrażalnej nędzy, w jakiej żyją jego mieszkańcy. Kiedy słucham tych relacji, coraz lepiej zdaje sobie sprawę, że nasze polskie rodzime „problemy” mają się tak do problemów innych krajów, jak kichnięcie do koronawirusa.

A ten ostatni coraz mocniej daje o sobie znać. W Turynie i okolicach zamknięto właśnie wszystkie szkoły. Jeszcze w ubiegłym tygodniu, kiedy przechodziliśmy do naszej sali obrad przed szkolne bosko (tak tak, to samo, na którym Ksiądz Bosko przechadzał się kiedyś z Dominikiem Savio!), było tam pełno dzieci i młodzieży. Dzisiaj jest pusto. Jakoś dziwnie.

Na sali obrad tradycyjne problemy techniczne. Szwankuje system informatyczny do tłumaczeń na inne języki. Trzeba powrócić do starych poczciwych nadajników radiowych ze słuchawkami. Włoski bałagan czy może jednak stare jest lepsze? Mimo problemów nikt nie narzeka i panuje dobry humor. Ja też się cieszę, bo przydzielono mnie do komisji prawnej, tak jak chciałem. Przynajmniej będzie konkretnie.

Na zakończenie dnia niespodziewanie zabiera głos Przełożony Generalny. Ogłasza wszystkim, że arcybiskup Turynu odwołał właśnie na cały tydzień wszelkie publiczne msze święte i nabożeństwa na terenie diecezji. W Środę Popielcową ludzie nie pójdą do kościoła. Na sali poruszenie. My też mieliśmy się udać w Popielec całą grupą na Colle don Bosco i do Chieri. Wyjazdu nie będzie. Obowiązuje zakaz poruszania się autokarów z pasażerami. Na sali zapada cisza. 

Koronawirus. Cichy bohater tych dni. Cichy bohater Kapituły. Niby nikt o nim głośno nie mówi, ale każdy śledzi doniesienia internetowe.

Koronawirus – niewidoczny reżyser. Mimo, że trudno go polubić, zasłużył na podziękowanie. Bo po raz kolejny pokazał nam, ludziom, którzy uważamy się za władców tego świata, gdzie jest nasze właściwe miejsce. Jesteśmy bezradni wobec tego niewidzialnego wroga. Przez jedno mikroskopijne żyjątko życie w tak cywilizowanym kraju jak Włochy potrafi stanąć na głowie: wszechobecna panika, puste półki w supermarketach, rozpaczliwe mierzenie temperatury z nadzieją w oczach, że nie wzrosła.

Nie wiadomo, co w najbliższych dniach przyjdzie jeszcze do głowy koronawirusowi. Dlaczego upodobał sobie akurat Włochy? Czy epidemia dalej się będzie rozszerzać? Jakie będą dalsze losy Kapituły? Czy zachoruje któryś z jej uczestników?

Pewne jest jedno. Nie jesteśmy panami świata. Nie jesteśmy panami nawet swojego życia. Na szczęście – panem świata nie jest też koronawirus. Panem jest ten, który stworzył i człowieka i koronawirusa, i w którego wyłącznej mocy jest zabijać i ożywiać (Pwt 32,29). Doprawdy, trudno o lepszy początek Wielkiego Postu.

ks. Marcin Kaznowski


Podziel się tym wpisem: