bł. ks. Tytus Zeman SDB
Przychodzi wiosna roku 1950. Komuniści w jedną z kwietniowych nocy zamykają wszystkie męskie klasztory, a zakonników umieszczają w przygotowanych dla nich obozach. Oddzielają jednocześnie młodych zakonników w formacji początkowej od przełożonych.
Klerycy zostają poddani bezwzględnemu oddziaływaniu propagandowemu. Salezjanie natychmiast dokonują analizy zaistniałych zdarzeń i w wyniku przeprowadzonej refleksji podejmują decyzję o ratowaniu powołań. Na Słowacji w 14 domach jest wtedy prawie 300 salezjanów, w tym 84 księży, 53 koadiutorów i 126 kleryków oraz nowicjuszy. Jedyną drogą ocalenia powołań jest wysłanie ich za granicę w sposób, oczywiście, nielegalny. Za przerzut do Austrii zostają odpowiedzialnymi: ks. Tytus Zeman oraz ks. Ernest Macák.
Pierwszy przerzut, w którym bierze udział osiem osób (sześciu młodych salezjanów, ksiądz diecezjalny i osoba świecka), ma miejsce w sierpniu 1950 roku. Ks. Tytus towarzyszy młodym salezjanom aż do samego Turynu. Następnie wraca do kraju i organizuje drugą grupę do przerzutu (październik 1950). Również z tą grupą (siedemnaście osób, w większości salezjanie) dociera do kolebki Zgromadzenia Salezjańskiego.
Przełożeni zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie czeka ks. Zemana po powrocie, dlatego proponują mu pozostanie we Włoszech lub wyjazd na misje. On jednak postanawia wrócić. Przeprawa zimą przez lodowatą rzekę nie jest jednak prosta, dlatego przez dłuższy czas zatrzymuje się w salezjańskiej wspólnocie w austriackim Linzu. W tym czasie musi się zmierzyć tak z lękiem i niepewnościami, jak z nieprzychylnymi postawami niektórych salezjanów, którzy przypisują ks. Zemanowi pragnienie stania się sławnym, bohaterem. Padają także głosy, że działa na własną rękę, czyli bez zgody przełożonych.
Punktem zwrotnym jest Msza św., którą sprawuje 26 stycznia, a w sposób szczególny słowo Boże, którego podczas niej wysłuchuje, z trzeciego rozdziału Pierwszego Listu św. Jana Apostoła. Tak pisze w liście do Michała Lošonský-Želiara z Linzu: „Dzisiaj w czasie Mszy świętej miałem dwa bardzo mocne natchnienia; gdybym je miał wcześniej, nie napisałbym poprzedniego listu o moim lęku. Pierwsze przyszło podczas pierwszego czytania: et nos debumus pro fratribus animas ponere („My także winniśmy oddać życie za braci” – 1 J 3,16), oto nasz obowiązek, aby być gotowi do poświęcenia naszego życia za braci, to właśnie dlatego nie można się bać. W tym samym czytaniu jest napisane: Nos scimus quoniam transivimus de morte in vitam („My wiemy, ze przeszliśmy ze śmierci do życia” – 1 J 3,14).
Pod koniec marca udaje się przeprawić na Słowację. Nie ma wiele czasu na przygotowanie kolejnego przerzutu. Wszystko odbywa się szybciej niż zwykle, bo Tytus jest śledzony. Przeprawa zostaje wyznaczona na dzień 9 kwietnia. Trzecia grupa składa się z większej ilości duchownych niż poprzednie (22 osoby). Są w niej nie tylko salezjanie, ale także księża diecezjalni w różnym wieku.
Tuż przed przeprawą przez Morawę przypominał, że przeprawa jest niebezpieczna i może grozić śmiercią. Z drugiej strony, jeśli zakończy się sukcesem, być może nigdy nie będzie okazji powrócić na Słowację. Straż graniczna i służby deptały im po piętach. W końcu nie było innej możliwości, należało w ostatniej chwili, już w pobliżu rzeki, przeprawę odwołać. Niedługo potem większość aresztowano, a ks. Tytus Zeman uznany został za przywódcę grupy, szpiega amerykańskiego i watykańskiego, czyli zdrajcę. Groziła mu kara śmierci.
Od kwietnia rozpoczął się czas nieludzkich przesłuchań, tortur, psychicznego i fizycznego niszczenia ks. Tytusa. Stójki w wodzie, izolacja od innych, bicie, umieszczenie w sąsiedztwie sali straceń – to jedne z wielu form bestialskiego oddziaływania. W końcu salezjanin złożył podpis na dokumencie, który był przyznaniem się do winy. Dzięki temu władze mogły postawić go przed sądem. Później ks. Zeman bardzo tego żałował i duchowo cierpiał z tego powodu.
Ostatecznie ks. Zeman zostaje skazany na 25 lat bezwzględnego wiezienia, pozbawienie praw obywatelskich oraz konfiskatę mienia. Rozpoczyna się długa droga po kolejnych wiezieniach. Pracuje między innymi w kopalni uranu oraz hucie szkła. Jednocześnie, razem z innymi uwięzionymi biskupami, kapłanami i zakonnikami, w sposób ukryty sprawuje sakramenty. Przychodzą kolejne amnestie, ale żadna z nich jego nie obejmuje, ponieważ komuniści określają go jako „element do eliminacji ze społeczeństwa”.
Wreszcie w roku 1964 ksiądz Tytus zostaje warunkowo zwolniony z wiezienia. Co to oznacza? Oznacza, że zostaje poddany próbie. Przy wyjściu z więzienia zobowiązuje się, że wszystko, co przeżył, co zobaczył, co usłyszał, potraktuje jako tajemnicę państwową. Za jej wyjawienie grozi powrót do więzienia i odbycie reszty kary. Próba ma trwać siedem lat. Z jednej strony ten akt reżimu był łaską, ale z drugiej formą ciągłej przemocy psychicznej. Ks. Zeman stale był śledzony, inwigilowany, musiał się meldować na milicji. Jednocześnie ze zrozumiałych względów tak bardzo nie chciał wrócić do więzienia.
Zamieszkuje u swojego brata. W tajemnicy sprawuje Eucharystię, spowiada, spotyka się z salezjanami. Komuniści z czasem pozwolą mu sprawować Eucharystię bez ludzi w kościele, a niedługo przed śmiercią. także z ludem. Umiera na początku stycznia 1969 r. na zawał serca. Władza, widząc, że jego życie dobiega końca, obejmuje go amnestią, z datą wstecz.
Ks. Zeman wszystkim swoim oprawcom przebaczył, zaś jego męczeństwo wydało konkretne owoce. Sędzia, który go skazał, przyznał się później do winy, nawrócił się i jako wierzący w ostatnich latach swojego życia chodził w Bratysławie od jednego do drugiego kościoła i błagał publicznie na kolanach o wybaczenie mu tego, co zrobił. Także dyrektor szkoły, który kazał zdjąć krzyże, umarł pojednany z Bogiem i Kościołem.
tekst: ks. Wojciech Kułak SDB
redakcja: ks. Marcin Wosiek SDB