Pierwszy tydzień KG28
Nigdy wcześniej nie uczestniczyłem w Kapitule Generalnej, więc jadąc tam zastanawiałem się, jak tam będzie. Siedem tygodni – wydaje się dużo. Co będziemy robić tyle czasu? Wymyślimy coś nowego? Damy odpowiedź na pytanie, „jacy salezjanie dla współczesnej młodzieży”? Czy tylko wyprodukujemy kolejny sążnisty dokument?
Pierwsze wrażenia po przyjeździe: 250 uczestników z całego świata, wszystkie kolory skóry, różne języki, przeróżne doświadczenia Kościoła. Europejczycy z północy w krótkich rękawach, Afrykańczycy w czapkach i szalikach. Biali chyba jeszcze w większości, ale już niewielkiej. Wśród tylu różnic jedna rzecz wspólna: wszyscy jesteśmy salezjanami. Wszystkich nas zafascynował kiedyś Ksiądz Bosko. Jest płaszczyzna porozumienia.
Obradujemy na Valdocco. Wszystko tu mówi o Księdzu Bosko: pomieszczenia, wielkie podwórze, bazylika Wspomożycielki. Trzeba powiedzieć więcej: tu jest Ksiądz Bosko. W bazylice spoczywają jego relikwie, tu też jest pochowanych dziesięciu jego następców. W tym sensie powrót Kapituły po pół wieku z Rzymu do Turynu jest błogosławieństwem. Niestety ma też swoją negatywną stronę: Valdocco jest zbyt małe, aby zapewnić noclegi wszystkim uczestnikom. Sporo osób jest zakwaterowanych w hotelach, niekiedy dość odległych. Nam (mi i ks. Michałowi Wocialowi, delegatowi naszej inspektorii) się udało: mieszkamy tuż za rogiem, w domu Mamy Małgorzaty.
Pierwsze dni przeznaczone są na prezentację raportu o stanie Zgromadzenia Salezjańskiego na świecie. Przemawia Przełożony Generalny i radcy odpowiedzialni za poszczególne sektory i regiony. Na wielkim ekranie pojawiają się statystyki, liczby i wykresy. W Afryce i Azji salezjanów jest coraz więcej. W Europie i Amerykach coraz mniej. Analizy, przyczyny, wnioski.
W pierwszy wieczór inspirujące słówko na dobranoc głosi kard. Cristóbal López, salezjanin, arcybiskup Rabatu (Maroko). W jego kraju chrześcijanie stanowią znikomą mniejszość, zaledwie 0,09%. Wkoło sami muzułmanie. Kiedy tam przyjechał po swojej nominacji biskupiej, zadał sobie pytanie, co tam w ogóle robi i czy to ma sens. Odpowiedź pomógł mu znaleźć papież Franciszek podczas ubiegłorocznej pielgrzymki do Maroka: nie jest powodem do zmartwienia, że chrześcijan jest mało. Powodem do zmartwienia byłoby, gdyby chrześcijanie przestali być widoczni. Sól i światło.
Przenosząc to na grunt salezjański: nie jest ważne, ilu jest salezjanów. Ważne jest, czy jesteśmy widoczni jako zaczyn Królestwa Bożego.
Kardynał López mówi dalej, że często bywa pytany, czy nie boi się tych wszystkich strasznych muzułmanów. Uśmiechając się stwierdza, że dziwnym trafem najwięcej do powiedzenia o islamie mają ci, którzy w życiu nie rozmawiali z żadnym muzułmaninem. Strach jest dzieckiem nieznajomości. Nie rozmawiajmy o muzułmanach – puentuje – ale z muzułmanami.
Przenosząc to na grunt salezjański: przestańmy rozmawiać o młodzieży, a zacznijmy z młodzieżą.
Przenosząc to na grunt wiary: przestańmy rozmawiać o Bogu, a zacznijmy z Bogiem.
Chyba ma rację. Dobrze, że kolejne trzy dni Kapituły to dni skupienia.
ks. Marcin Kaznowski